Że to jakieś szczególne namaszczenie i twoja wielka rola w świecie. A później zderzasz się z rzeczywistością i okazuje się nagle, że to żadne osiągnięcie a społeczeństwo chce od Ciebie wciąż więcej i więcej. A ja myślałam, że bycie matką to taki naturalny proces, że każda umie to zrobić bo jesteśmy do tego stworzone.
Tak łatwo ogrywasz mnie. Ty chcesz. A ja się boję nabrać. Kimś innym jesteś niż wczoraj. Rozmowy aż po świt. I wciąż za mało. Ten nonszalancki styl. Tacy nie ranią. Zbierałam każdy uśmiech Twój.
Wersow i Friz romantycznie w teledysku do "Ktoś taki jak ty". Weronika „Wersow” Sowa i Karol „Friz” Wiśniewski uchodzą za jedną z najpopularniejszych par w świecie gwiazd Internetu
Chciec innych ludzi rzeczy, bo sie wydaja lepsze, ale w rzeczywistosci to sa takie same jak teraz masz chcieć chcieć pracować chcieć spać chcieć to móc chcielibyśmy podziękować chcielibyśmy zarezerwować lot do Quito chciwie chciwiec chciwość
Nie oczekuj niczego od życia, uwolnij się od tych więzów. Uwolnij się od cierpienia spowodowanego sztywnością Twojego umysłu i brakiem elastycznego nastawienia do rzeczywistości. Życie, Twoje przeznaczenie, czy też jakkolwiek zechcesz to nazwać, nie zawsze będzie takie, jak sobie tego wymarzysz. Wiele osób mówi, że „napotykam
Vay Tiền Nhanh Ggads. [Zwrotka 1: Chada] Nie chcę być taki jak oni, no i wszystko na temat Wciąż się dręczyć i żyć z kobietą z przyzwyczajenia Nic nie zmieniać na lepsze, iść ze spuszczoną głową W żaden sposób w ogóle nie czuć się wyjątkowo Nie chcę wstawać nad ranem, ani żyć na walizkach Mieć świadomość, że robię wszystko tak na pół gwizdka Nie korzystać z wolności, poprzestawać na próbach Całe życie przechodzić w jednej parze obuwia W nocnych klubach nie bywać, nie mieć pasji i kwitu Żyć bez marzeń i tego cholernego dreszczyku Chodzić jakby do tyłu, bać się nawet oddychać Patrzeć w lustro i widzieć jedynie niewolnika Wciąż potykać się tylko, nie uśmiechać i nie śnić Nie mieć kumpli i ciągle się poddawać depresji Bać się o oszczędności, maskować siwe włosy Wciąż udawać, że tak naprawdę nie ma się dosyć [Zwrotka 2: Zeus] Nie chcę być taki jak oni... Oni - japońskie diabły Siać złą energię, później zebrać plony złej karmy Nie taki los mi pisany - wierzę w to Nawet jak taki, pieprzę to, zmienię go Jak zmieniłem nieśmiałego siebie w to zwierzę na scenie, które żre peleton Ale zawsze fair play, bo nigdy bym nie chciałbym taki jak oni Wolę nie trząść grą, ale nie być fake’m co o prawilności pierdoli Byleby zarobić coś, byleby zakosić sos Gdybym był tak jak oni, unikałbym swoich odbić, bo wstyd #monie love Nie chcę się godzić co krok na pół środki Codziennie znosić horror, gdy wkładam klucz do drzwi Z myślą: „Miało być, sorry, nie tak Prysnąć lepiej, niż trwać. Bierz te nogi za pas!” Co to, to nie. Nie chcę tak wpaść w tę monotonię Gotowy do opcji domu i kto to wie co jeszcze Bo wiem, że kiedy zwietrzę szczęście wreszcie Wtedy wezmę i dopieszczę tę powierzchnię (Blink!) Nie chcę się w domu czuć jak więzień Sing Sing To nie miejsce na szczęk krzyżowanych kling Mój ring jest na zewnątrz, tam to mogę być zły Lecz nie chcę taki być, kiedy obok jesteś Ty [Refren x2: Chada] Nie chcę być taki jak oni, ślepo zgadzać się z matką Być z małżonką a w myślach fantazjować z sąsiadką W niczym nie widzieć sensu i na starość tu zgnić W końcu odkryć przed śmiercią, że nie umiałem żyć [Zwrotka 3: Pih] Nie chcę być taki jak oni, zwiedzić chcę trochę globu Trumna nie ma kieszeni, hajsu nie wezmę do grobu Lecę na wyspę z żoną, boso plażą dziś idę oni Prosto do banku, motyl bez skrzydeł I nie jestem łapczywy, wystarczy mi trochę Z resztą, sukces nie zawsze widać gołym okiem Nie chcę być taki jak oni, dupą nie zbije dna Nie ma że boli, nie skoczę pod TLK Kiedy mogę pomagam, wyrzutów sumienia nie tłumie Oni - adopcja dziecka z Afryki za marną stówę Drenaż życia przez kraty, brat dostał bilet Już wystarczy, kryminał trafił moją rodzinę Pić piwo bez alko, kawę bez kofeiny Ręce wbite w kieszenie, kosić wzrokiem trawniki Nie chcę być taki jak oni i oddychać tu z musu Słuchać odgłosów życia w pieprzonym przygłuchu[?] [Zwrotka 4: Rover] Znów muszę wybrać imiona marzeń, którym przylepie skrzydła Jak odetną moje, nowe niech rosną na bliznach Nie chcę łaknąć życia tak, że ambicja wyrzyga serce A mróz uczuć zeszkli mnie jak statek w pieprzonej butelce Może dlatego nie chcę być jak ci tworzeni na korpo-taśmach Co tylko, trzymając dziecko, czują życie na palcach Matka gotuje za dnia, żona ma uczuć antrakt A krawat jakby mocniej wciskał grdykę do gardła Nie chcę struchleć, gdy zobaczę w lustrze ojca twarz I dowiem się, że te dwa różne życia różnił tylko czas Koniec końców, nie chcę walczyć jak Majdan Radziu, Doda nie wróci, jak Krym poszła do diabła Nie chcę w końcu być jak ci co mówią z kim mam nagrać Nie powiem nawet "pies was jebał", bo to mezalians byłby dla psa Trzymam dziesięć złotych na dzień i świat w dłoniach jak Atlas Nie chcę być jak ci, co życia nie dźwigną na barkach [Zwrotka 5: Paluch] Mówi lepszego życia diler, mój towar czujesz na mile Stoję dziś na rogu ulic, lepsze życie i piękne chwile Gorszego życia killer, ziom Nie jestem jak oni i nie chce trzymać życia w przestrzelonej dłoni Ciągle za czymś gonić, w biegu, nie widząc już drogi Ich najlepszych przyjaciół tworzą dalecy znajomi Ludzki komis: poznać, wykorzystać, sprzedać Nie ma przebacz, dzieli nas ogromna przepaść I niech spala cię chuj, kiedy widzisz jak mam dobrze I niech spala cię chuj, bo potrafiłem się podnieść Za uszy do ściany przybici na gwoździe To czuję, gdy widzę podejście zazdrosne Nie chcę być jak oni, porażki kibole Poświęciliby swe życie żeby zrobić Tobie gorzej Jesteś małolatem? Zrozumiesz jak dorośniesz I choć myślisz, że masz ciężko To nigdy nie będzie prościej [Refren x2: Chada]
[Zwrotka 1] Na mnie i na ziomka mówią o tych dwóch wysokich Wiedzą, że nałogi, śledzą moje kroki Najpierw chcą, żebym się najebał, potem nogi Uginają mi się jak gram, jakbym był [?] Miejsce na olisie masz? Mam, tego chcą oni Lepiej wiedzą jaki mam plan, a nie mam broni Tak chcą widzieć, co i jak, ja chcę tego chronić Daję słuchaczowi szczery rap, tak na dłoni Chcą zrobić fote, kiedy gramy tam w klubie Mówią, że Cię szanują, niestety mają Cię w dupie Pozdrówki dla fanów, co wiedzą, co mówię Hejter na internecie, ja na próbie Nie moja jazda być jak celebryta Morda na tapetach, hity na pulpitach Ta muzyka to nie ścierwo, które każdy fryka Dam rap koneserom, co chłoną prawdę z głośnika [Refren] (x2) Czego chcą od nas ziom? Czasem zdaje się że drwią, szczerze klną Się zajmują Tobą, mną, Tobą, mną Każdy przecież ma swój schron, chce swój dom [Zwrotka 2] Zaliczam się do grupy ludzi z marzeniami Też macie marzenia? Nie jesteście sami Niech mi się nie dziwią, że gardzę ochłapami Kiedyś to nie teraz, wiem i sypie kwotami Za bity, ciuchy, płyty, ruchy płacą Za paczki, sztuki, legal suki, a co? Różna jest ilość, a nie zmienna jakość Ja stoję z karabinem, schowaj te nunczako Ema, wiem, że wypada wbić się w trendy Idę swoją drogą, wiem gdzie, po co, którędy Jak się za coś wezmę, to wkręte łapie ostro Nie ma przy mnie farta, jest praca i rzemiosło Mamy swoje zdanie, i chcemy by się niosło Często chcą ciągnąć w dół, które przerosło Szczerze to już poszło, każdy ma swój kamień [?] jeśli chcesz, obok ramię w ramię [Refren] (x2) Czego chcą od nas ziom? Czasem zdaje się że drwią, szczerze klną Się zajmują Tobą, mną, Tobą, mną Każdy przecież ma swój schron, chce swój dom
O rozwód w Polsce wnoszą zazwyczaj kobiety. To one, a nie mężczyźni decydują się odejść. Powodów jest mnóstwo. Kluczowe jednak są: zmęczenie i pozbawienie wszelkich nadziei, a także czas, który w końcu postawił pod ścianą i pozbył wszelkich złudzeń. Po setkach prób ratowania kruchej relacji, z poczuciem przegranej nie ma już innej drogi. Tak jak nie ma relacji, która miała trwać wiecznie. Jedyny sposób to wykazać się odwagą i spojrzeć prawdzie w oczy. Nazwać rzeczywistość po imieniu. Skończyło się. Rozpadło. Mimo starań, nie da się posklejać. Trzeba iść dalej, dając sobie jeszcze szansę na szczęście. W pojedynkę lub w nowym związku. Takie to proste? Niekoniecznie, bo po drodze obrywa się i to mocno. Zwłaszcza kobietom! Tym, które znalazły siłę, by zadbać o siebie. Niezrozumiałe! Jak one mogły! Egoistki? Kobiety, które decydują się na rozwód, muszą się mierzyć z falą krytyki. I totalnym niezrozumieniem. Często słyszą, że są egoistkami, które myślą tylko o sobie. Zamiast spojrzeć na dobro dzieci, rodziny, robią takie numery. Przecież tyle wytrzymały, nie mogą zacisnąć zębów i trwać dalej? Czemu tak wszystko komplikują? Okazuje się, że nie, nie mogą. Już nie potrafią. Bo ten stan permanentnego poświęcania trwał zbyt długo. Lata, które mijały na wyrzekaniu się własnych potrzeb dla męża, dzieci, dla dobra rodziny teraz odbija się czkawką… I stawia przed dylematem – albo w końcu zadbam o siebie, albo stracę siebie w 100%. Zniknę w całości. Paradoksalnie, gdy po latach patrzy się wstecz, to pojawia się zdumienie. Jak ja to wytrzymywałam, jak dawałam radę i od razu pojawiająca się myśl – nie dam rady już ani chwili dłużej. Tyle czasu zmarnowałam…i nie mam go już tyle… Nie potrafią walczyć Kobietom, które decydują się na rozstanie zarzuca się także brak dobrej woli, to, że nie starały się, że nie walczyły wystarczająco mocno. Mówi się o tym, że przecież żaden związek nie jest idealny, że takie jest życie. Potrzebne są kompromisy i takie tam… Obserwator z zewnątrz zakłada, że decyzja o rozstaniu była prosta, podjęta między jednym a drugim łykiem kawy. Kobiecie, która zdecydowała się na rozwód odbiera się jasność myślenia. Przypisuje się jej głupotę, złe intencje i próbuje się ją nawrócić na dobrą drogę, bo na pewno się da coś jeszcze zrobić. Przecież wystarczy, że zwróci się jej uwagę na pewne kwestie i oświecenie gotowe! Rozwodu na pewno nie będzie! Oczywiście bywają impulsywne, głupie, nieprzemyślane decyzje, jednak te rzadko dotyczą rozwodu. Kobiety nie odchodzą z dnia na dzień. Zanim spakują walizki, wielokrotnie robią to w myślach. Zanim złożą pozew, setki razy analizują sytuację. Płaczą i zagryzają wargi. Nigdy nie dają jednej szansy. Dają ich tysiące. I dopiero całkowite wypalenie zmusza je do podjęcia ostatecznej decyzji. Do walki o siebie… Po fali łez, frustracji, błaganiach i prośbach. I zawsze ku zaskoczeniu męża i otoczenia. Kobietom po 40 odbija Mężczyźni, którzy przez lata bagatelizowali kobiece narzekania są zaskoczeni. Nie zwracali uwagi na prośby, uważali, że to histeria, czy damskie foszki. Ci, którzy mieli wieczne wymówki i krótką pamięć, gdy w końcu kobieta postanawia odejść, nie wierzą w to, co się dzieje. Są kompletnie zdezorientowani. Bo jak to? Ona odchodzi? Gdy jeszcze ta „szara myszka”, która siedziała cicho w domu zaczyna studia, otwiera biznes i dobrze jej idzie, to nadal jest „nic nie warta”. „Zaraz powinie się jej noga, wróci do niego, na pewno”. Nawet gdy on siedzi kątem u rodziców, a ona kupuje dom, to ona jest przegraną. Bez niego nie da sobie rady. W jego oczach ona po prostu zwariowała szczególnie wtedy, kiedy ośmieli się na związek z młodszym facetem. To również będzie dla eks dowodem na to, że odbiła jej szajba. I należy jej współczuć… Mężczyzna rzadko spojrzy na sytuację szerzej. Nieczęsto stać go na refleksję, autokrytykę. Nie powie, że jego była po prostu dojrzała, znalazła siłę, czy rzeczywistość się zmieniła i zauważyła, że bycie razem już nie miało sensu. Do końca chwil ona będzie tę złą, on tym biednym opuszczonym. Zachowanie z klasą i trzymanie poziomu to niestety rzadki scenariusz. I nie tylko po jednej ze stron. Tymczasem nie da się pójść dalej, jeśli nie dojrzy się w dawnej, zakończonej już relacji błędów byłego…i swoich. Nawet jeśli podstawowym byłby brak kobiecego dbania o siebie i mówienia „nie” to jest to na tyle duży problem, że trzeba go przepracować. Bo jeśli nie zadbasz o siebie, nie jesteś w stanie dbać mądrze o nikogo innego. Musisz kochać i szanować siebie, by kochać i szanować innych.
Anna Piątkowska Napisał ponad tysiąc piosenek dla najwybitniejszych polskich wokalistów. Jego utwory wygrywały festiwale, a piosenkowe "wizytówki" weszły do języka codziennego. Czego może chcieć od życia taki gość jak on? Z Jackiem Cyganem rozmawiamy nie tylko o pisaniu piosenek. Pan zaczął pisać piosenki jako student poważnej uczelni. Skąd ten pomysł? Zapewne cały czas gdzieś we mnie siedziały. To że dziś się zajmuję pisaniem piosenek jest dowodem na to, że jeżeli jest jakaś pasja, chociażby była malutka, to ona się w człowieku przebije, jeśli jest prawdziwa. Tak było ze mną. Jak powstały pierwsze utwory? Moja droga do pisania piosenek przez długi czas miała charakter wyłącznie towarzyski, żeby nie powiedzieć przyjacielski, byłem związany ze Studencką Giełdą Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Przyjeżdżałem tam z moim przyjacielem Jurkiem Filarem jako tzw. kibic, chodziłem w góry, na rajdy, śpiewałem piosenki. W zakolu rzeki Kamiennej, w Bazie pod Ponurą Małpą śpiewaliśmy całe noce, tam też poznałem ludzi, którzy sami pisali te cudowne piosenki - nie mogłem uwierzyć, że tak można. Oni nas zaakceptowali, traktowali jak przyjaciół, wciągnęliśmy się w tę grupę, która z czasem stała się niemal rodziną "krainy łagodności", jak to później ktoś nazwał od piosenki Wojtka Belona z Wolnej Grupy Bukowiny. W rewanżu dla tych ludzi napisaliśmy z Jurkiem Filarem pierwsze piosenki - ja tekst, on muzykę. Gdyby oni wówczas nam powiedzieli, że owszem, bardzo fajnie się nami całe noce śpiewa, ale żebyśmy sobie dali spokój z pisaniem piosenek, to nie byłoby dziś naszej rozmowy. A jednak oni nas zaakceptowali także w sensie artystycznym, zaczęli śpiewać te nasze piosenki i tak zaczęło się to rozwijać, aż powstała grupa Nasza Basia Kochana, która później wygrała Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Lubi pan określenie tekściarz? Nie obrażam się za tekściarza - podoba mi się ta nazwa. Ale jest pan też poetą. Inaczej się pisze wiersze niż piosenki? To są dwie zupełnie różne sprawy, dwa byty. Piosenkę pisze się dla milionów, trzeba ją napisać na termin, to rodzaj rzemiosła artystycznego. Wojtek Młynarski powtarzał, że tekściarz jest jak szewc, który musi zrobić buty na termin i coś w tym jest. Wiersz natomiast to jest coś takiego, czego nie można wymusić, pomysł na wiersz musi sam na człowieka spaść, nie można go przyspieszyć. Jest jeszcze jedna niezwykle ważna różnica, wiersz ze swej natury dba o tego, który go pisze, a tekst piosenki musi dbać o tego, kto go będzie wykonywał, a nie tego, kto napisał. Pisząc tekst piosenki, budujemy jakąś postać, tego, kto będzie śpiewał, wiersz pozostaje przy nas i nim dzielę się z czytelnikiem bezpośrednio, gdy sobie trzyma na szafce nocnej mój tomik wierszy i przed snem przeczyta dwa utwory. Pisanie i czytanie poezji to pewien rodzaj intymności. Żeby pisać hity, piosenki, które trafią do publiczności trzeba być psychologiem, znawcą dusz? Ta psychologia pojawia się już na etapie dopasowania tematu, pomysłu do osobowości artysty, który będzie piosenkę śpiewał. Jeżeli tekściarz się pomyli to będzie stuprocentowa porażka. Z artysty, który śpiewa piosenkę trzeba wydobyć jakąś prawdę i to tak, żeby słuchacz mu uwierzył. Wszystko jedno czy to jest piosenka dramatyczna, rozrywkowa czy humorystyczna, trzeba ją tak napisać, żeby słuchacz się wciągnął i przeżył coś przez te trzy minuty. I to jest na pewno sprawa psychologii oraz obserwacji, zbliżenia się do tego konkretnego artysty. Nigdy nie piszę dla kogoś, kogo nie znam. Muszę pisać "przez siebie", ale też i przez tego artystę, który będzie śpiewał. Jak zatem wytłumaczyć fenomen coverów - piosenek, z którymi mierzą się z powodzeniem kolejni artyści? Na pewno nie wszystkie piosenki mają taki potencjał, który pozwoli, by zmierzyło się z nim wielu artystów, ale oczywiście są takie wyjątkowo trafione, a nawet evergreeny, które pozostają aktualne nawet przez wiele dekad i zmieniających się realiów. Ja napisałem taką piosenkę "Czas nas uczy pogody". Elżbieta Zapendowska, która jest jurorką wielu festiwali, mówiła mi wielokrotnie, że młodzi ludzie na prawie każdym festiwalu, na prawie każdym egzaminie do szkół artystycznych, wciąż chcą się z nią mierzyć. Ta piosenka jest jakimś progiem, sprawdzianem umiejętności, dojrzałości, przydatności do tego zawodu. Wolę, jak mówią za mnie moje utwory. W myśl zasady: Pokaż mi, co napisałeś, a powiem ci, kim jesteś - mówi Jacek Cygan, poeta, tekściarz (za to określenie się nie obraża), twórca takich hitów jak „Wypijmy za błędy” czy „Jaka róża, taki cierń” Artyści często, a poeci chyba zwłaszcza, lepiej odnajdują się twórczo w nieszczęściu. Panu łatwiej pisać smutne piosenki, które innym pomagają przejść trudne momenty życiowe czy radiowe hity na lato? Najtrudniej jest napisać piosenkę "o niczym", lekką, łatwą i przyjemną, bo takich piosenek są miliony. Nieporównanie łatwiej napisać smutną, bo jest na czym bazować - przeżyciach swoich, przyjaciół. Moje pierwsze wiersze były bardzo smutne, bo jak człowiek jest młody, to wydaje mu się, że bardzo cierpi, że świat go nie akceptuje, a on najmocniej odczuwa te ciemne barwy świata. Z mojego doświadczenia wynika, że o wiele trudniej napisać piosenkę taką jak "Intymnie", "Baw mnie" czy "Dziewczyny lubią brąz", najdłużej się szuka tematu. Jak wygląda pisanie piosenki, szukanie tematu? Przychodzi Ryszard Rynkowski i prosi: Jacku, napisz mi coś melancholijnego?Najczęściej piszę słowa do gotowej muzyki - na ogół artysta, który daje mi muzykę, nie mówi, o czym mam napisać. Opowiem historię pewnej piosenki, która obrazuje ten proces. Kiedy Ryszard Rynkowski odszedł z grupy Vox i chciał zacząć solową karierę, dał mi swoją kompozycję, żebym napisał do niej słowa. Zadzwonił do mnie za dwa tygodnie, za miesiąc, za dwa miesiące, pytając, czy już coś napisałem. Za każdym razem odpowiadałam: Nie Rysiu, jeszcze nie. W końcu on się zdenerwował i pyta, co ja robię z tą muzyka? Odpowiedziałem mu, że słucham, o czym jest ta melodia. Odpowiedział, że gdyby ta melodia o czymś była, to on by wiedział, bo przecież ją skomponował. To autor tekstu nadaje muzyce twarz, nadaje temat i tytuł. W pisaniu do muzyki najważniejsze jest, żeby znaleźć temat, pomysł, żeby wiedzieć, kim ma być ten, kto będzie to śpiewał i co ma ludziom powiedzieć. W tym przypadku odkrył pan, o czym była ta melodia, bo "Wypijmy za błędy" to hit. Pan jakoś to wyczuwa? Tego nigdy nie wiadomo. Można jedynie w jakąś piosenkę bardziej wierzyć. W tę akurat bardzo wierzyłem. Kiedy przyjechałem na próbę do Opola, gdzie "Wypijmy za błędy" brała udział w konkursie premier, Ryszard podszedł do mnie i powiedział: Już mogę wyjeżdżać. Konkurs miał być dopiero następnego dnia, ale już przyszli artyści, którzy mu powiedzieli, że w tej piosence jest prawdziwy. To była może nawet większa nagroda niż to, że Ryszard tą piosenką - zaczynająca się od słów "Czego może chcieć od życia taki gość jak ja' - wygrał Premiery. Ma pan szczególnie bliskie piosenki? Trudno porównywać piosenki "Jaka róża taki cierń" i "Dumka na dwa serca". Jak porównać "Wszystko ma swój czas" do piosenki "C`est la vie - Paryż z pocztówki"? Pewne piosenki do mnie w pewnych momentach bardziej wracają, np. w ostatnich dniach - nie wiem, czym to wytłumaczyć - wróciła do mnie piosenka Andrzeja Zauchy o Paryżu. Kiedy słyszy pan udaną piosenkę, ma pan taką myśl: czemu ja na to nie wpadłem? Rozmawialiśmy kiedyś o tym z Grzegorzem Ciechowskim. On miał taką teorię, że pomysły na piosenki krążą po niebie i nie wiadomo, na kogo spadną. Śmialiśmy się czasem, że szkoda, że to nie na nas spadła taka świetna piosenka. Co pana inspiruje? Odpowiem inaczej. Mam teraz w Teatrze Stu sztukę "Błękitne krewetki", którą wyreżyserował Krzysztof Jasiński. Rzecz dzieje się w garderobie teatru, przychodzą dwie aktorki, które grają „Hamleta” - jedna doświadczona, która wciela się w królową Gertrudę, druga młodziutka - gra Ofelię i one rozmawiają, jak to w garderobie. Widziałem ten spektaklu kilka razy, siedząc na widowni i myślę, że tam jest mój portret, choć napisałem tę sztukę dla kobiet. Widać w tej sztuce, co mnie interesuje, jakie tajemnice są dla mnie ważne - to chyba jest najlepszy moment, żeby nie opowiadać o tym, czym człowiek żyje, tylko pokazać to w sztuce. Wolę, jak mówią za mnie moje utwory, np. w opowiadaniach, które wydałem w wydawnictwie Znak, "Przeznaczenie, traf, przypadek". To jest taka pieczęć - pokaż mi, co napisałeś, a powiem ci, kim jesteś. Nawiązując do tytułu, który pan przywołał - zdarzyły się panu w życiu zawodowym takie „przeznaczenia, trafy i przypadki”, które wpłynęły na drogę, która pan poszedł? Życie składa się z niespodzianek i nie wiadomo, czy to przeznaczenie, traf czy przypadek zdarzeń, które kształtują człowieka przez wiele lat. Zanim spotkałem pana Leopolda Kozłowskiego, „ostatniego klezmera Galicji”, z którym przez niemal 30 lat byłem związany twórczo i przyjacielsko, nigdy nie pomyślałbym, że zajmę się twórczością żydowską, że będę tłumaczył żydowskie piosenki, pisał z nim nowe, że napiszę o nim książkę. Nagle los sprawił mi niesamowitą niespodziankę, łącząc mnie z panem Leopoldem, a tym samym - z Krakowem. Zaczęliśmy pisać z Leopoldem pieśni do jego kompozycji, potem powstały koncerty, z którymi występowaliśmy niemal w całej Europie. Ta współpraca i znajomość była dla mnie wielką wartością, bo dodatkowo połączył mnie z krakowskim Kazimierzem, stałem się tam nie tylko częstym gościem, ale też trochę mieszkańcem. Dziś rozgłośnie radiowe częściej puszczają piosenki anglojęzyczne, artyści też chętnie śpiewają po angielsku. Efekt globalnej wioski? Wydaje mi się, że to nie jest kwestia globalnej wioski, bo jak się jedzie przez Włochy, Hiszpanię czy Francję i włączy się radio w samochodzie, to na ogół słyszy się piosenki po włosku, hiszpańsku czy francusku. To że polscy redaktorzy puszczają w radiu tak dużo piosenek po angielsku wynika - tak mi się wydaje - z jakichś kompleksów, może z jakiejś potrzeby odreagowania tego stanu, kiedy Zachód był dla nas zamknięty? Nie bardzo to rozumiem. Mój przyjaciel przyjechał z Chicago, nie było go w Polsce 30 lat, na Okęciu wypożyczył samochód i jechał do Sopotu. Dzwoni do mnie po jakichś dwóch godzinach, mówiąc, że przełączył już z osiem stacji radiowych i wszędzie jest muzyka po angielsku, a chciał posłuchać polskiej muzyki. Przez lata próbowałem z tym walczyć, ale już zrezygnowałem, bo co można zrobić. Ale pan ma swoją wierną publiczność. Sześć lat temu Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie zwrócił się do mnie, żebym przygotował sztukę „Cygan w Polskim. Życie jest piosenką”. W tym spektaklu aktorzy Teatru Polskiego śpiewają moje piosenki, a ja prowadzę ten wieczór. Z tego spektaklu „wypączkowały” koncerty, które gramy od kilku lat w największych salach w Polsce. Przekonuję się, że największym kapitałem polskiej piosenki jest publiczność, która kocha te piosenki, zapełnia na koncertach widownie, cudownie reaguje i być może jest to efekt uboczny obcowania z taką papką po polsku czy papką po angielsku, jaką słyszy się na co dzień w stacjach radiowych. Uboczny efekt to tęsknota do dobrej polskiej piosenki, wspaniałych polskich artystów. Pandemia, okres zamknięcia, ale i niepokoju to okres twórczo sprzyjający? Właściwie zawsze pracowałem w samotności, więc w pandemii niewiele się zmieniło, ale zabrakło tego co też jest treścią życia - spotkań z przyjaciółmi, wspólnych posiadów przy dobrym winie. Pojawił się natomiast wątek tęsknoty za pewnymi miejscami, za tym, że nie można wyjechać - niedawno w krakowskim wydawnictwie Austeria ukazała się moją książka z serii „Z rękopisów” pod tytułem „Portret wenecki. Śledztwo” napisana w pandemii z tęsknoty za Włochami i Wenecją. To książka, która powstała z miłości do opowiadania Herlinga-Grudzińskiego „Portret wenecki”, ale historia została rozwinięta przez mnie w sposób osobisty. Niedawno nagrywał pan z przyjaciółmi w Krakowie koncert jubileuszowy - publiczność nie mogła go wysłuchać na żywo, ale jest dostępny online. Jakie to doświadczenie: grać koncert dla pustej publiczności? Zagranie koncertu, prowadzenie go dla trzech tysięcy pustych miejsc to była dla wszystkich, że tak powiem, masakra. Nie ma nic gorszego dla artysty niż mówienie do pustki. Koncert, który miał trwać dwie godziny, trwał pięć, ponieważ artyści nie mogli się skoncentrować, trzeba było powtarzać piosenki, specjalnie nastrajać. Jak skończyliśmy, wszyscy byli tak zmęczeni, jakby zagrali dziesięć koncertów. Pokusiłby się pan o ocenę stanu polskiej kultury? Nie jestem diagnostą, który by stwierdził zły stan polskiej kultury. Przykład naszej wspaniałej noblistki Olgi Tokarczuk pokazał, że nasza kultura liczy się w świecie, a jej niesamowite powodzenie w Polsce pokazało, że są ludzie, którym taka literatura jest potrzebna jak tlen. Ja coraz częściej wracam do Czesława Miłosza - może to efekt wieku, ale naprawdę nie mogę żyć bez tych wierszy. Mam taki zwyczaj, że kiedy mnie zapraszają biblioteki z bardzo małych miejscowości, to zawsze tam jeżdżę i mówię do tych ludzi, którzy przychodzą się ze mną spotkać: Czy państwo wiedzą, że być może jesteśmy teraz jedynym miejscem na świecie, gdzie poeta czyta swoje wiersze na żywo, a ludzie słuchają? Bo te spotkania, to zasłuchanie to jest prawdziwe misterium. Tak jak powiedziałem, że największym kapitałem polskiej piosenki jest publiczność, tak polska literatura, która zawsze była - zwłaszcza ta najciekawsza - dla jakiejś niszy, dalej ma tę nisze wielbicieli. Ta nisza jest całkiem spora i z tego należy się cieszyć. Profesor Jerzy Pomianowski, z którym też w Krakowie, na Kazimierzu zdarzało mi się prowadzić cudowne rozmowy, na pytanie „kto to jest inteligent?”, odpowiadał: Inteligent to jest człowiek, który czyta książki. I na tym pozostańmy. Jacek Cygan urodził się w 1950 roku w Sosnowcu. Poeta, scenarzysta, autor musicalowy, organizator festiwali muzycznych i przede wszystkim - autor piosenek. Pisał teksty między innymi dla Edyty Geppert, Ryszarda Rynkowskiego, Majki Jeżowskiej, Krystyny Prońko, Andrzeja Zauchy, Maryli Rodowicz, Grzegorza Turnaua czy zespołów Perfect, Lady Pank, Kombi, Dwa plus jeden.
czego moze chciec od zycia taki ktos jak ja tekst